piątek, 19 grudnia 2014

czas niemal dokonany / kolacja bez widoku na śniadanie

*



to miejsce na szczęście jest tak nijakie
że na śmierć bym zapomniał o pięknych istotach w domku za miastem
jak jakiś przestępca co nie pytając o drogę gna na przełaj dopóki wolność
śmieje się w głębi duszy do rozpuku a ile u niego duszy to zagadka
równa tajemnicy nieśmiertelności i potencjalnego zmartwychwstania

ale o tym dość

poza kalendarzem na półmetku nie uwierają już żadne wertepy
do wszystkiego można przywyknąć ale za nic nie da się polubić
na wpół zwietrzałego piwa z wczorajszego spotkania i budzika
zwyczajowo gwałtowne opady deszczu zamiast porannych ablucji
znienacka tracę głowę co jest od myślenia a nie od kiwania

wieczerza niemal gotowa

przestępuję z nogi na nogę kłaniam się najbliższym podano do stołu
planując grzecznie ostatnią drogę przekażcie sobie znak spokoju
jeszcze wredna pokusa w portfelu przed wypłatą ciąży w kieszeni
wystarczy nie zaczerwienić się przy świeżym sianku na obrusie
ostrożnie odejść do ostatniej kropli krwi


*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz